Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 5 września 2011

Voyage Voyage

Coz za owocny weekend. Tyle zrobilismy zdjec, ze beda osobne posty na kazda dzien weekendu.
W piatek wynajelismy samochod i zaczely sie voyage. Pojechalismy na Holy Island i do zamku w Bamburgh. Pogoda-typowo angielska, ale 2 bluzy i kurtka i chodzilismy. Pierwszy raz od porodu (8 tygodni) udalo mi sie zmiescic w te fioletowe jeansy! Jestem z siebie dumna. To zasluga tesciow bo chodzimy duuuuuzo, no i nie jem juz czekolady. A to dopiero poczatek bo jak wyjada to zaczynam ostro   plywanie. Ta wyprawa tez mi dala w kosc ( a raczej  w kosci), bo duzo chodzilismy a w Bamburgu przejelam malego i sie wspinalam po wydmach. Na koniec nog nie czulam, ale satysfakcja wysilku jest...








Zdjecie do albumu rodzinnego





Antek i jego nowy kolega




2 komentarze:

  1. podglądam i przyglądam się małemu i widzę, że chyba ma takie same plamki czerwone na czółku jak mój! pocałunki bociana... strasznie się początkowo martwiłam, że je ma, a teraz nawet ich nie zauważam, choć nadal liczę, że znikną. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponoc znikaja do roku... Ja juz nawet nie zwracam na to uwagi...

    OdpowiedzUsuń