Znacie nas. Jak zdazy sie okazja do wspolnego dnia razem (ostatnio bardzo rzadko) nie proznujemy i rodzinnie wedrujemy i wycieczkujemy. W zeszla niedziele pojechalismy do Yorku. Do muzeum pociagow oczywiscie... Antek biegal jak szalony przez 3 godziny i mimo, ze nie mial drzemki, krzyczal, ze nie chce wychodzic... (oczywiscie zasnal za rogiem...) Przez to cale jego bieganie nie mam zbyt wielu porzadnych zdjec. No wszystkie jakie rozmazane, w ruchu, w biegu za stojacym pociagiem... Musialam niezle je podretuszowac by w ogole cos bylo widac.
W pociagu nie mogl sie doczekac by bilet dac Gugu (konduktor)/ Podniecony krzyczy koooolka!
No tak, żeby nadążyć za biegającym dzieckiem, trzeba mieć dobry aparat z zamglonym fleszem, a najlepiej rozbłyskową parasolką. I teraz biegaj za dzieckiem z tym ustrojstwem na plecach! ;D
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko ja mam w domu wielkiegomiłośniak pociągów:)
OdpowiedzUsuńZapraszam na Candy na moim blogu z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka (czas zgłoszeń do 20 maja). Do rozdania breloki z filcu Hand Made.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Malina. http://malinapracowniahandmade.blogspot.com/2013/04/candy-na-dzien-dziecka.html