Szukaj na tym blogu

środa, 30 marca 2011

do poduszki

Marsz do łóżka!!!! (ćwiczenia wychowawcze:)
Uwielbiam spać, zawsze lubiłam. Ciąża daje mi wymówkę do popołudniowych drzemek, które o dziwo nie przysparzają mi problemów z zaśnięciem w nocy. Fakt, jestem bardziej zmęczona, więc tym bardziej nie będę sobie odmawiać tej przyjemności. Jedyny problem a  właściwie dwa problemy... to hałas na zewnątrz... Mieszkanie w centrum miasta nie jest łatwe...Kiedyś mi to nie przeszkadzało, ale teraz... Nie ma nocy, żeby ktoś nie śpiewał, krzyczał lub się bił... A ja mam lekki sen... To zapewne przygotowywanie się organizmu do roli czuwania bardziej niż spania, ale także fakt, że mój brzuch jest już całkiem spory i trudno mi się ułożyć wygodnie lub zmienić pozycję bez przebudzenia. Zawsze spałam na brzuchu ale teraz to niemożliwe więc tylko modyfikowane pozycje boczne wchodzą w grę. Czasem Antek tak mocno kopie, że też mnie budzi... wtedy często już nie mogę zasnąć lub czuję się wyspana, mimo iż środek nocy... Brzmi to trochę jak wykład na temat snu podczas ciąży, ale kto był w ciąży to wie, że to raczej złożona sprawa. A jak już o tym mowa to sny, a raczej ich barwność jest... hmm... olbrzymia... Śnią mi się filmy kryminalne, sensacyjne, fantastyczne... ja gram zazwyczaj główną  rolę lub jestem obserwatorem, ale to temat na następnego posta...
W każdym razie dodatkowe poduszki są wskazane, pod brzuch, pod nogi, między nogi... gdzie najwygodniej, a jak już są, to jaknajbardziej mogą być ładne... Dobranoc- pchły na noc!









nie pamiętam gdzie to znalazłam... :/


















Agosekunda

Moje śniadanko... hmm, uzależniłam się od płatków śniadaniowych. Dziś zjadłam je z truskawkami, bananami, orzechami włoskimi, migdałami i jogurtem wiśniowym... mniam... Później przyszła Aga na szybką kawę, ze zdjęciem wózka, który wygląda super!!! Na zdjęciu z wózkiem kolejna ciotka klotka-Magda... Dzięki im za to cudo! xxx



(fotka Agi)








wtorek, 29 marca 2011

Fioletowy obiadek

Już coś wiemy więcej odnośnie mieszkania... Znamy dokładny adres, jest 20 funtów tańsze tygodniowo niż obecne, 2 pokojowe i na 1 piętrze... ale... nie możemy go zobaczyć do 11 kwietnia, bo ktoś tam ciągle mieszka... :( Byliśmy tam dziś na spacerku i z zewnątrz wygląda dobrze, ale jednak trzeba zobaczyć wnętrze, a ja już się nie mogę doczekać...
Matej zrobił dziś na obiad fioletowe ziemniaki z Peru, mniam... Zdolny z niego kucharz... <3 Ponoć fioletowe warzywa są bardzo zdrowe bo posiadają więcej antyoksydantów, które zapobiegają rakowi...




A tu śliczne spodenki/leginsy na bobaska, które znalazłam tutaj: The Seventy Tree a kupić można tutaj: ebay








John Maus plus kolacyjni goście

Co za dzień! Nie miałam nawet czasu nic napisać wczoraj. Poniedziałek jest praktycznie naszym weekendem. Matej i ja zazwyczaj pracujemy całą sobotę i pół niedzieli, i w poniedziałek odrabiamy stracony weekend. Wczorajszy poniedziałek był pełen wrażeń. Przyszła kobieta od mieszkań posprawdzać nasze kąty, i potwierdzić, że mają dla nas mieszkanie... Pod wieczór mieliśmy gości na obiad: Krzycha, Monikę i ich 1,5 roczną Paulinkę... Matej zrobił zupę pomidorowo-paprykową i zapiekankę z makaronu według mojego przepisu, która wyglądała mniej więcej tak w czasie przygotowywań...






Po obiedzie poszliśmy na koncert do Star and Shadow zobaczyć Johna Mausa. Suport był świetny. Oliver grał pomiędzy zespołami, Adam Parkinson aka Man with Feathers był niespodziewanie (bo nigdy nie słyszałam jak śpiewa) rewelacyjny i z cudnymi własnymi bitami, i 2 dziewczyny zwane Plug, które przyjechały z Mausem. Sam Maus był dziwny, szokujący swą frustracją do nagłośnienia i straszący swymi wyrazami twarzy... trochę mnie przerażał swą nieprzewidywalnością. Nie da się tego opisać... Antkowi się podobało bo nawet trochę kopał podczas koncertu. Zdjęcia robiłam na filmie więc wrzucę tu jak tylko skończę rolkę... A w międzyczasie ja i Antek w 26 tygodniu ciąży... brzuszek rośnie z dnia na dzień...

26 tydzień



sobota, 26 marca 2011

Są nowiny...

Dziś był dzień jogi dla ciężarówek... Już drugie zajęcia... Tym razem troszkę ciężej niż ostatnio ale może  mi się wydawało bo nie miałam czasu w ogóle ćwiczyć w tym tygodniu. Jedyne co robimy z Matejem w co poniedziałek to dłuuuuuugi spacer (raz nawet 3godzinny), aż do zakwasów w udach... 

Jakaś dobra aura krąży nad naszym gniazdem... przez ostatnie dni trzy piękne przypadki...

Agi sąsiadka dała jej swój wózek, który wkrótce trafi do mnie... Nie mam pojęcia jak wygląda, ale z opisu Agi chyba o taki nam chodziło... Głęboki z wyciąganym koszykiem... Aga i Magda chcą go jakoś udekorować ale w tej kwestii mogę im ufać. Już się nie mogę doczekać by zobaczyć to cudo... Dziękuję ciotki!

Matej dostał wysoką komodę w sam raz na przebierak... Wymaga malowania i dekoracji, ale to jest najlepsza część... To już dwie rzeczy z naszej listy  do wykreślenia...

Wczoraj zadzwonili do mnie, że mają mieszkanko dla nas!!! Już się martwiliśmy, że będzie problem z dostaniem nowego a tu niespodzianka!!! YEAH! Co prawda parę dni wcześniej napisaliśmy do nich list, że nie wyobrażamy sobie mieszkać z dzieckiem w obecnym mieszkaniu, i dwa dni później telefon...więc zastanawiam się czy to miało coś wspólnego z przyspieszeniem sprawy. Dziwne, co nie? W poniedziałek ma przyjść kobieta od nich porozmawiać o tym (nie wiem dokładnie o czym...?), i mam nadzieję, że zobaczymy mieszkanko...

Po jodze nie chciało mi się już iść na zakupy więc postanowiłam wykombinować sobie obiad z tego co znajdę w kuchni. I oto co udało mi się stworzyć... Kokardki z sosem na kwaśnej śmietanie (kto by pomyślał?!) z cukinią, czosnkiem i szynką... Rukola i świeże pomidorki na wierzch i voila!!! Nawet dobre... :)



  


A to kocyk o którym pisałam wczoraj... Mój pierwszy zakup dla Antka... Śliczne pandy lub paseczki z drugiej strony... H&M jakby ktoś chciał wiedzieć...




piątek, 25 marca 2011

mini dawka inspiracji

Już od dawna wpadają mi do folderu śliczne rzeczy, które bym chciała dla swojego maleństwa... A tak naprawdę dopiero wczoraj kupiłam pierwszą rzecz dla Antka- kocyk w pandy... Dostaliśmy z Matejem tyle rzeczy w prezencie, że nie miałam okazji i potrzeby kupowania dotychczas czegokolwiek ... Jednak dzidziuś musi mieć coś od mamy, a i powstrzymać się ciężko gdy tyle piękności w oko wpada...
Oto parę zdjęć, które kolekcjonuję jako inspiracje...Niestety fotki te zapisywałam tak dawno, że udało mi się znaleźć tylko kilka oryginalnych źródeł...











czwartek, 24 marca 2011

dokumentacja brzuszka

Postanowiłam założyć kolejnego bloga, tym razem po polsku i skupiający się na mojej ciąży a już niedługo na kochanym synku. Głównym powodem jest fakt, iż  mieszkamy w Anglii, rodzinka w Polsce i przyjaciele rozwiani po świecie, więc przynajmniej w taki sposób przybliżę im co się ze mną dzieje w błogosławionym stanie, no i wkrótce rozwój bobaska... (tworząc przy tym ładny rodzinny album...;)
Choć pewnie jest to też trochę dla mnie, tworząc sobie miejsce gdzie mogę ponarzekać i pisemnie się wyżalić i przeżywać ciążę... (pewnie wszyscy mają dosyć mojego ciągłego gadania o tym). Mam nadzieję też poćwiczyć pisanie w ojczystym języku... Kiedyś byłam w tym dobra (jako studentka polonistyki, ha!) ale będąc w Anglii 6 lat a nawet czytając po angielsku zapomina się języka pisanego...

Kończy się właśnie 2 trymestr ciąży... Najgorsze były pierwsze 4 miesiące, z całodniowymi mdłościami, ciągłym zmęczeniem i łapaniem infekcji... Teraz, na szczęście, to już minęło. Przeżywam okres, który chciałabym przeżywać ciągle... Kosmiczna energia, jak to niektórzy zwą, przypływ energii, humoru i kreatywności, którą tak bardzo chcę spożywać codziennie... Niestety do końca marca muszę pracować jak najwięcej (ostatnie 2 miesiące pracuje ciężko by mieć ładne 90% wypłaty podczas macierzyńskiego), więc za dużo energii na robienie swoich rzeczy nie zostaje... Ale kwiecień już za rogiem, więc zaraz ruszamy z kopyta, a raczej z kopytek... :)
Nie jestem regularna w dokumentowaniu mojego brzuszka, głównie z braku czasu i obrazy na mój obecny aparat... ale w planach jest kupno nowego i mam nadzieję, że stanie się to szybko i jeszcze przed narodzinami małego... Oto jak mój brzuszek rósł do dnia dzisiejszego...

                                                                     12 tydzień

18 tydzień (mniej więcej)

20 tydzień

22 tydzień

                                                                           24 tydzień

25 tydzień